Wspomnienie, które przerodziło się w opowieść
Zarembów. Nazwa, która mogłaby istnieć naprawdę. I choć nigdzie jej nie znajdziecie na mapie, to w moim sercu i w mojej literaturze – istnieje bardzo realnie. Czytelnicy serii Pod cieniem tajemnic pytają mnie często, czy to prawdziwe miasteczko. I choć oficjalnie odpowiadam, że to fikcja literacka, prawda jest odrobinę bardziej skomplikowana.
Zarembów to miejsce utkane ze wspomnień. To miasteczko w województwie mazowieckim, w którym spędzałam wakacje jako dziecko. Miejsce, gdzie u ciotek drzwi zawsze były otwarte, gdzie nie trzeba było pukać – wystarczyło wejść. Pachniało tam ogrodem, pieczonym ciastem, jagodziankami z lokalnej piekarni i lodami pistacjowymi jedzonymi na rynku. A najbardziej – pachniało obecnością ludzi, którzy już odeszli.
Dziś nie ma już tych domów, nie ma ogrodów, nie ma tej gwarnej obecności. Została pustka. Ale właśnie dlatego Zarembów odnalazł swoje miejsce w książce – jako próba zatrzymania tego, co zniknęło. Jako sposób na powrót do miejsc, których już nie ma.
➡️ „Pod cieniem tajemnic” – dlaczego warto przeczytać pierwszy tom i czekać na kontynuację?
Miejsca, które nosimy w sobie
Nie potrzebuję mapy, by wrócić do Zarembowa. Pamiętam ukwiecony ogród cioci, brzozy, drogę nad torami, niewielką rzekę. I wiem, że nie tylko ja tak mam. Każdy z nas nosi w sobie takie miejsce – prawdziwe, bliskie, które z czasem staje się bardziej wspomnieniem niż rzeczywistością. I może właśnie dlatego Zarembów tak dobrze rezonuje z czytelnikami. Jest wystarczająco zwyczajny, by mógł być wszędzie, i wystarczająco emocjonalny, by mógł być ważny.
Wymyśliłam jego nazwę, by była swojska, realna, taka, która mogłaby figurować w każdym powiecie. Ale inspiracja była prawdziwa – i nie tylko ona. Nawet Pani Węgiełkowa, sąsiadka Poli Hoffmann, ma swój pierwowzór.
Czy wszystko, co się wydarzyło w Zarembowie, to fikcja?
Tak. Choć tło wydarzeń ma swoje korzenie w prawdziwym świecie, to bohaterowie, ich historie i dramaty są wymyślone. Nie znajdziecie w książce dosłownych wspomnień, choć emocje – te są prawdziwe. Bo Zarembów to miejsce, gdzie przeszłość styka się z teraźniejszością. Gdzie fikcja literacka staje się pomostem do świata, którego już nie ma.
Pytacie, czy planuję wracać do Zarembowa. Oczywiście. Seria będzie kontynuowana – właśnie powstaje druga część przygód Poli Hoffmann, zatytułowana Pod cieniem strachu.
➡️ Zobacz mój profil na Wattpadzie
Czasami powieść to jedyny sposób, by zostać tam, gdzie było się szczęśliwym
Nie tworzę książek z myślą o odwzorowywaniu rzeczywistości. Ale czasami rzeczywistość sama prosi się, by dać jej drugie życie – właśnie na kartach powieści. W Zarembowie zostawiłam cząstkę siebie. Nie po to, by ktoś odgadł, co to za miasteczko, ale by mógł się w nim zadomowić – choćby na czas lektury.
Może i Ty odnajdziesz w nim coś znajomego?

Leave a Reply